poniedziałek, 27 lutego 2012

Nasze perypetie z łóżeczkiem dla dziecka

Dzisiaj chcę opowiedzieć o naszych przygodach z łóżeczkiem dla dziecka i spaniu w nim naszych pociech. Obecnie na rynku mamy setki różnych łóżeczek, kołysek, leżaczków i innych wymyślnych urządzeń do spania :-) Oczywiście ceny tez są różne, niektóre tak wysokie że zastanawiam się z czego te łóżka są zrobione. Oczywiście jako mama klasy "do końca miesiąca mi starcza :-)" szukałam łóżeczka dość taniego, ekonomicznego i wygodnego.Ponieważ pierwszy miesiąc po porodzie mieszkałam u mamy, bo kończyliśmy remont naszego mieszkania, miałam piękną dużą kołyskę po mojej kuzynce. Mała ponieważ było to jej pierwsze łóżeczko w nowym miejscu i chwile poza mamusią spała tylko i jadła wiec nie było problemu. Ale im więcej dni upływało tym moje maleństwo bardziej wolało być przy mamusi i jej piersi niż leżeć sama  miedzy jakimiś drewnianymi belkami. No ale nadszedł czas przeprowadzki, a ponieważ kołyska niestety jest dla dzieci do ok. 6 miesiąca postanowiliśmy nie brać już kołyski a zainwestować w łóżeczko. Postawiłam na turystyczne :-). Spodobało mi się w nim to, że jest lekkie, łatwo je przenosić, szybko się składa i rozkłada, jest zrobione z materiału i ma gadżety :-). 
 Tak więc kochany chrzestny naszej córki kupił jej takie łóżko. Piękne zielone pasowało do wystroju pokoju. No i się zaczęło, jestem dość wygodną mamą to przyznaję i od samego początku nastawiłam się, że będę karmić piersią więc wiedziałam, że mała może budzić się w nocy. A ponieważ moim zdaniem wypoczęta mama to zdrowa i wesoła mama, wzięłam małą do nas do łóżka i postanowiłam, że w nocy będzie spała  z nami a w dzień w łóżeczku. Fajnie to wygląda w teorii, gorzej w praktyce. Nocki były spoko, mała się budziła  ale dałam jej pierś i dalej szłyśmy spać.Wstawał wypoczęta, mała też nie miała nic przeciwko :-) ale w dzień jak tylko chciałam ją położyć w łóżeczku po karmieniu od razu się budziła. Starałam się być konsekwentna i odkładać ją ale zazwyczaj mała wygrywała te batalie i spała mi na rękach albo przytulona do mnie na naszym łóżku. w łóżeczku zaczęła spać jak miała ok. 6 miesięcy i tu przydał się fakt, że bok łóżeczka turystycznego się odpina i można do niego wejść ;-) więc zgrabna mamuśka wchodziła z małą do łóżeczka, karmiłam  ją i zasypiała.   
A ja mogłam po cichu wyjść i zająć się  swoimi sprawami. Oczywiście w nocy dalej spała z nami. Poza tym kiedy Wiki już siedziała wkładałam ja do łóżeczka, dawałam zabawki i miałam spokój oczywiście do czasu, aż się nie znudziła, a kiedy umiała już raczkować wtedy wychodziła sobie bez problemu ;-) Tak więc łóżko spełniało bardziej rolę miejsca zabaw. Kiedy Wiki miała rok dowiedziałam się, że jestem w ciąży z drugim dzieckiem. W tym czasie przestałam karmić już małą a ona sama przesypiała już całą noc, oczywiście nie spała w swoim łóżeczku, ale też nie z nami. Spodobało jej się łóżko jednoosobowe które mieliśmy na wszelki wypadek w jej pokoju.
Kiedy byłam bliska porodu postanowiliśmy z mężem, że kupimy łóżko piętrowe, ale trzy osobowe. Górne łóżko miało być dla Wiki gdy będzie większa. Tym czasem miała spać na dolnym łóżku, mały w łóżeczku turystycznym a ja miałam łóżko wysuwane spod dolnego łóżka. Oczywiście jak mały się urodził, powtórzył się scenariusz i wyszło na to, że Maksymilian spał ze mną. Ostatecznie Wiki mając 2,5 roku postanowiła, że będzie już spać u góry bo jest dużą dziewczynką, Maks śpi na dole, a ja na wysuwanym łóżku (chodź częściej śpię z nim bo gdy go karmię w nocy zasypiam przy nim :-)) Podsumowując łóżeczko turystyczne szybko zostało sprzedane :-) a najbardziej trafionym zakupem było łóżko piętrowe. 

IMPREZKA :-)

W niedziele świętowaliśmy roczek Maksymiliana. Najpierw Msza w Kościele pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca w Wirku. Potem obiad w Restauracji ROMA i imprezka w domu (kawusia, ciasto i nieco mocniejszych trunków). Musze przyznać, że mój mały powsinoga w kościele był bardzo grzeczny, myślałam że będzie z nim kłopot bo bardzo lubi zwiedzać i wchodzić tam gdzie zwykli śmiertelnicy się nie zapuszczają :-). Na szczęście wyczuł powagę sytuacji i siedział grzecznie (do czasu, pod koniec już go trochę nosiło). Potem szalał już w restauracji gdzie udało nam się zrobić  parę zdjęć:

Po lewej zdjęcie solenizanta z DZIADKIEM :-)

Tutaj nasze dwa skarby Wiki i Maksymilian i oczywiście znów dziadek :-)
 Mały przystojniak z trochę większą księżniczką :-)
 Tutaj ćwiczymy BREAK DANCE, figura nazywa się MOP :-)

A tu figura A 'la ELVIS PRESLEY:-)














I to by było na tyle.Zdjęć z dalszej części imprezy niestety nie ma, jak zwykle nikomu nie chciało się cykać. Może nawet i dobrze :-) ale było zabawnie. Prezenty się podobały zarówno solenizantowi jak i jego starszej siostrze :-)

czwartek, 23 lutego 2012

23 luty - mój maluszek ma już rok

Dokładnie rok temu 23 lutego 2011 roku o godzinie 21.35 przyszedł na świat syn, brat, wnuk i prawnuk Maksymilian Siwiński. Ważył dokładnie 3,05 kg i miał 51 cm. czarne długie włosy i śliczne brązowe oczka. Cichy, spokojny, mały skarb.

Teraz po roku nasz skarb nieco urósł, przybrał na wadze:-) nauczył się chodzić, wspinać po łóżku piętrowym, pic z kubeczka ,mówić "mama", "tata", "baba" i "da" no i zaczepiać swoją starszą siostrę. Jest najbardziej rozbrykanym dzieckiem jakie widziałam, wszystko łapie i powtarza w mig :-). No i poza tym to straszny pieścioch.

 A oto co znalazłam na internecie jeśli chodzi o datę 23 luty i ludzi urodzonych w tym dniu.

 Kto urodził się dnia 23 lutego. Ma przyjaciół wysoko postawionych i okazuje talenty artystyczne.
Rozsadny, ostrożny - przejawia pewność siebie, jaką zawdzięcza swej naturze rozważnej
 i roztropnej. Łączy stałość charakteru z dużą inteligencją.
Jego skłonności są dość pokojowe: raczej będzie znosić nieprawości i przykrości, aniżeli walczyć o słuszną sprawę. Dzieje się to jednakże bynajmniej nie z powodu jego obojętności. Jest on bowiem na to zbyt wrażliwy, aby w życiu mógł pozostać obojętny lub nie chciał się o coś troszczyć. Owszem - nieraz zdolny jest do okazywania silnej zazdrości i niepokoju o los swych bliskich.
Jednakże w jego naturze leży dużo wrodzonej bierności - nie chce znosić niepokojów i wysiłków, jakie pociągnęłaby za sobą walka o słuszną sprawę. Ma subtelne pomysły i okazuje talenty artystyczne, a wszystko co romantyczne i uduchowione - wywiera na niego wpływ przyciągający.
Czego się strzec winien. Wiele osób tak urodzonych marnuje swe wielkie zdolności - gdyż nie są w stanie skoncentrować się i nie potrafią opanować swych zmysłowych skłonności, przebierając miarę w życiu, a również poddają się zbyt łatwo apatii lub zachowują biernie.
Gdy wola takiego człowieka jest słaba, życie może znieść ją całkowicie.
Gdy jednak wola jego się wzmacnia - wówczas łatwo robi karierę.
Ma on bowiem wielkie zdolności i talenty, które przejawiają się już u dzieci. Rodzice i wychowawcy
mogą im oddać wielkie usługi przez rozwój wrodzonych zdolności i wychowanie staranne.
Charakter takiego człowieka jest najczęściej zamknięty w sobie. W życiu osiąga zazwyczaj zwycięstwo nad wrogami i powodzenie.
Wadą tych urodzin jest niewątpliwie zbyt wielka wrażliwość. Taki człowiek nietylko odbija na sobie
wszelkie wydarzenia i nastroje jak zwierciadło - ale poprostu jak gąbka - wchłania je w siebie.
To też na niższych stadiach rozwoju ludzie ci są dość zmienni - zależnie od wpływów jakim podlegają i nieraz może się wydawać, że ich podstawy moralne zarówno jak i zasady życiowe są dość niepewne.
Co wydarzyło się 23 lutego znajdziecie  na stronie http://pl.wikipedia.org/wiki/23_lutego


moja mała sztuka ;-)

Dzisiaj o godzinie 5.20 kiedy mój kochany mąż wyszedł jak zawsze do pracy a moje małe pociechy smacznie spały, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba NATCHNIENIE żeby zrobić coś czego nie robiłam chyba już jakieś 7 lat. Wyjęłam antyramy które kiedyś kupiłam, farbki i pędzle mojej córci i zaczęłam malować. Kiedyś często malowałam i lubiłam malować na szkle bo nigdy nie było wiadomo jak finalnie będzie wyglądał obrazek, gdyż nie da się nakładać kilku warstw farby na siebie bo widać zawsze tą która jest pierwsza. Oto moje obrazki udało mi się zrobić aż dwa :-)

 Misiek na szczęście :-) Moja córcia lubi miśki, a na wszystko co czerwone mówi serduszko.
I niemowlę. Zainspirowała mnie wiadomość, że moja siostra zostanie mamą a ja ciocią (ciekawe czy będzie chłopczyk czy dziewczynka)












Mam nadzieje, że już wkrótce obrazków będzie dożo więcej  :-)

środa, 22 lutego 2012

Pazurki

Dzisiaj zrobiłam sobie pazurki, cóż trzeba zadbać  o mamusię ;-) w końcu na roczek muszę się prezentować. Mając do wyboru jedynie trzy kolory udało mi się ozdobić je tak :





Zostaję przy tej ostatniej opcji :-)

sobota, 18 lutego 2012

Chodzik - czy to naprawdę takie ZŁO ?

Ostatnio w mediach i internecie słyszymy dożo  negatywnych opinii na temat chodzików. Za to bardzo mocno reklamowane są tak zwane pchacze.  Oto co znalazłam na temat chodzika :


  • Dziecko w chodziku nie uczy się prawidłowej oceny odległości, stopniowej umiejętności utrzymywania równowagi, nie ma mowy o doświadczeniach związanych z przenoszeniem ciężaru ciała z jednej strony na druga, ze stopy na stopę.
  • Poruszanie się w chodziku zamiast zachęcić dziecko do chodzenia, będzie malucha rozleniwiać. W naturalnym rozwoju dziecko, które zaczyna chodzić, gdy chce dotrzeć do czegoś szybko wraca do raczkowania, ale to jest naturalne, oparte na prawidłowych wzorcach. Dziecko, które zaczęło korzystać z chodzika, zanim osiągnęło umiejętność raczkowania, wyjęte z tego chodzika nie ma się, czym posłużyć, gdy chce szybko dotrzeć do czegoś.
  • Aby maluch zaczął chodzić potrzebna jest prawidłowa praca – prawidłowe wydłużenie określonych grup mięśniowych utrzymujących miednicę w prawidłowym ustawieniu, a w chodziku ten proces zostaje spowolniony i ograniczony.
  • Praca stóp w chodziku jest bardzo nieprawidłowa. Dziecko odbija się palcami, nie uczy się propulsji stópek, czyli przetaczania ich od pięty do palców, stopy nie odbierają bodźców z podłoża całą powierzchnią. Nie rzadko dzieci chodzikowe maja późniejsze problemy z koślawym ustawieniem stóp.
    Jeśli wsadzimy do chodzika dziecko, które jeszcze nie raczkuje to prawdopodobnie nie zacznie już raczkować, a to bardzo pozytywny etap rozwoju przynoszący wiele korzyści i choć są dzieci, które nie raczkują nie warto pozbawiać dziecko tego przez używanie chodzika.

Oczywiście dzieci używające chodzików, będą chodzić, jednak może to nastąpić dużo później, mogą pojawić się problemy w postaci wady stóp, wady postawy ( szczególnie, gdy maluch został włożony do chodzika zanim osiągnął umiejętność stabilnego siadu). Ponad to dziecko zostaje pozbawione bardzo wielu ważnych, pozytywnych doświadczeń rozwojowych, a kolorowe światełka i grające elementy możemy zapewnić mu w innych zabawkach, a i tak samodzielne dotarcie do pilota od telewizora czy szafki z ciekawymi rzeczami taty jest nieporównywalnie ciekawsze niż chodzik z niezliczoną ilością mrugających lampek.

Wszystko pięknie i ładnie, samo zło nic dodać nic ująć, ale ja przedstawię wam mój pogląd i moje doświadczenia. Kiedy urodziłam córkę mój mąż pracował za granicą. Wiktoria była bardzo energicznym  i żywym dzieckiem. Szybko nauczyła się przewracać z brzuszka na plecy, siadać ale nie chciała raczkować co teraz dla lekarzy jest nie do pomyślenia. Ściema i sranie w banie u mnie w rodzinie nikt nie raczkował i nic złego się nie stało,ale wróćmy do chodzenia. Ponieważ  męża nie było to ja i moja mam byłyśmy całym światem dla Wiki i chciała zawsze być blisko mnie. Kiedy zostawałam sama z małą w domu a chciałam sprzątać lub gotować miałam problem, bo wiki chciała być przy mnie, z drugiej strony była tak żywa że czasem bałam się ja samą zostawiać, żeby czegoś nie narobiła. Kiedy miała 7 miesięcy zaczęła wspinać się i stawać na swoich małych nóżkach było to niebezpieczne, gdy mnie nie było w pobliżu. Kupiłam więc chodzik, pamiętałam że moja siostra miała też chodzik i wbrew temu co mówią lekarze nie ma krzywych nóg, platfusa czy innych skrzywień fizycznych czy psychicznych :-) I powiem szczerze że był to strzał w dziesiątkę. Chodzik miał regulowane siedzenie więc Wiki mogła całą stopą dotykać podłogi, poza tym była szczęśliwa że może już sama się poruszać i chodzić za mamą. A ja miałam ją na oku i wiedziałam że jest bezpieczna. Oczywiście nie wkładałam jej na cały dzień tylko w momentach dy ja byłam zajęta czyli w chodziku chodziła  ok. 1-2 godzin dziennie. Mając 10 miesięcy Wiki chodziła już za rękę a na rok chodziła samodzielnie. Jeśli chodzi o mojego syna jemu to już w ogóle poszło błyskawicznie ale raczkował i zaczął mając 6 miesięcy. Kiedy miał 10 miesięcy chodził już sam a w chodziku spędził niecały miesiąc i to też wkładał go tylko ze względu na bezpieczeństwo, gdy mnie nie było w pobliżu. A jeśli chodzi o pchacza, to dla mnie jest to totalny nie wypał. Odkupiłam go od koleżanki chciałam sprawdzić jak poradzi sobie z nim mój mały brzdąc. Nie był to drogi pchacz kosztował chyba 120 zł, miał plastikowe kółka i na kafelkach zamiast jeździć się ślizgał, był niestabilny i za każdym razem kiedy mały chciał iść gdzieś to albo się przewracał albo odjeżdżał i mały nie potrafił  za nim nadążyć. Podsumowując szybko z niego zrezygnowaliśmy . Myślę, że chodzik nie jest wcale taki zły, ważne by umiejętnie z niego korzystać i nie zostawiać dziecka w nim na cały dzień. Ale jako niewielka pomoc bardzo się przyda.

środa, 15 lutego 2012

Kosmetyki z warzyw

Każda z nas chce mieć piękną, zadbaną cerę ale nie zawsze mamy pieniądze na jakiś kosmetyk lub czasu żeby go kupić. Oto kilka domowych sposobów , żeby dodać skórze trochę blasku.
Kosmetyki z warzyw:
- pietruszka - znana jest z właściwości wybielających. Zawiera też witaminy i minerały, które nawilżają skórę, opóźniają pojawianie się zmarszczek. Jeśli chcesz rozjaśnić piegi i drobne plamki, zagotuj 2 łyżki rozdrobnionej pietruszki (korzeń i natka) w szklance wody. Po przestudzeniu odcedź  i przemywaj 2 razy dziennie.
- czarna rzepa - to lekarstwo na wiele problemów z włosami. Bogata w witaminy A, B, C oraz siarkę wzmacnia słabe, wypadające włosy i usuwa łupież. Zetrzyj na tarce 2-3 obrane rzepy i wyciśnij z nich  sok przez gazę.Płyn wetrzyj w skórę głowy na godzinę przed umyciem głowy. Kurację powtarzaj co drugi dzień przez miesiąc.
- pomidor - to magazyn przeciwutleniaczy beta-karotenu i likopenu, które zwalczają wolne rodniki. Żeby zrobić maseczkę rozgnieć miąższ małego pomidora, dodaj łyżkę mąki ziemniaczanej. Nałóż na twarz, zmyj po 20 minutach.
- marchewka - wyciżąg z tego warzywa poprawia koloryt skóry i ja natłuszcza. Małą marchewkę, zetrzyj na tarce o małych oczkach, dodaj 2 łyżeczki miodu i 2 łyżeczki tłustego twarogu. Wymieszaj i nałóż na twarz na 20 minut, zmyj letnią wodą.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Gdy ci zimno ...


No i mamy zimę pełną gębą :-(  Mroźno, wietrznie, aż nie chce się wychodzić z ciepłego mieszkanka. Oto kilka sposobów na rozgrzanie naszego ciała.

Gorący relaks dla dłoni 
Zimą nasze dłonie szybko marzną. Aby je rozgrzać i nawilżyć, wsmaruj odżywczy krem, ciekłą parafinę lub zwykłą oliwkę dla dzieci, a potem na pół godziny nałóż bawełniane rękawiczki. Jeśli chcesz możesz kupić parafinę w kostce i podgrzać ją w garnuszku (uważaj na temperaturę, żeby nie była zbyt wysoka bo poparzysz ręce) następnie zamocz dłonie w parafinie włóż je do woreczków śniadaniowych a potem w ręcznik. Dzieki woreczkom nie poplamisz ręcznika parafiną. Po 20 minutach zdejmij parafinę razem  z woreczkami i wmasuj krem.

Rozgrzane stopy 
W chłodne dni nasze stopy przypominają kostki lodu, a skóra na piętach szybko się przesusza. Aby je zmiękczyć i rozgrzać, najlepiej przygotować kąpiel do stóp z dodatkiem soli i cynamonu. Moczymy w niej nogi około 5 minut po czym wykonujemy peeling ( mieszamy  trochę cukry z mieloną kawą, imbirem i oliwą z oliwek) ta mieszanka doskonale rozgrzewa, nawilża i złuszcza naskórek.

Ocieplenie dla ciała
Zabieg zaczynamy od gorącej kąpieli. Można do niej dodać kilka kropel olejku cynamonowego lub płynu z ekstraktem imbirowym. Pobudzają one krążenie krwi. Po kąpieli warto nałożyć maskę rozgrzewającą przygotowaną np. z błota z Morza Martwego. Najpierw podgrzewamy błoto w mikrofalówce, potem nakładamy na całe ciało. Aby zwiększyć działanie maski możemy owinąć się folią. Po 10-15 minutach spłukujemy maskę pod prysznicem. Jeśli nie mamy maski wystarczy wklepać w skórę rozgrzewający balsam do ciała.

Małe co nieco na zimne wieczory
- pieczone jabłka - owoce kroimy na pół, usuwamy gniazda nasienne, a w zagłębienie wkładamy łyżeczkę dżemu porzeczkowego lub żurawinowego.  Zapiekamy przez 10 minut w piekarniku, w temp. 180 st.C. Z białka i odrobiny cukru ubijamy sztywna pianę. Nakładamy porcję na wierzch jabłka i zapiekamy jeszcze kilka minut. Kiedy pianka zrobi się rumiana, wyjmujemy deser z piekarnika. Zamiast białka po wyjęciu możecie ubić bitą śmietanę i podać z gorącym jabłkiem.
- gruszki faszerowane - przekrojone i wydrążone owoce pieczemy 5  minut w piekarniku  nagrzanym do 180 st.C. Lekko studzimy i wypełniamy serkiem homogenizowanym. posypujemy chmurką dobrego kakao lub startą gorzką czekoladą.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Kiedy choroba atakuje twoje dziecko

Gorączka, katar, kaszel, wymioty - to zwykle pierwsze sygnały, które świadczą o tym, że twoje dziecko złapało infekcję. Zanim odwiedzisz lekarza, spróbuj wykorzystać sprawdzone metody domowe.

GORĄCZKA
Kiedy temp. przekracza 38,5 stopni C, podaj dziecku lek obniżający gorączkę zawierający paracetamol lub ibuprofen. Dawaj mu dużo pić, ponieważ gorączka szybko odwadnia organizm. Jeśli temperaturę jest trudno zbić, rób dziecku zimne okłady na czoło i kark. Możesz przygotować też chłodzącą kąpiel (woda powinna być o 2 stopnie niższa niż temp. ciała).

KATAR I ZATKANY NOS
Jeśli katar jest lekki, podawaj dziecku duże ilości płynów, które rozrzedzają wydzielinę, np. herbatę z miodem i cytryną. Dbaj by nos był systematycznie opróżniany. W przypadku zalegania wydzieliny, użyj roztworu wody morskiej. Jeśli woda nie pomaga zaaplikuj Nasivin.


KASZEL I BÓL GARDŁA
Aby złagodzić kaszel stosuj syrop z cebuli. Obierz 2 cebule, pokrój w plastry, układaj warstwami w słoiku, każdą przesypuj cukrem lub przekładaj łyżką miodu. Zamknięty słoik odstaw w ciemne miejsce, aż cebula puści sok. Dawaj dziecku do picia 3 łyżki dziennie.Czerwone , bolace gardło należy płukać co kilka godzin naparem z szałwii lub roztworem wody z solą.

WYMIOTY I BIEGUNKA
Podawaj maluchowi po kilka łyżeczek, ale często -chłodnej wody mineralnej (ciepła nasili wymioty). Podawaj preparaty przeciwbiegunkowe Smecta, elektrolity Orsalit lub probiotyki LacidoBaby. Do jedzenia podawaj paluchy kukurydziane i kleiki ryżowe.

niedziela, 5 lutego 2012

Orzechy piorące

Dzisiaj zajmiemy się orzechami piorącymi, czym są, do czego służą, czy są skuteczne.
Ja sama wypróbowałam orzechy w praniu i powiem szczerze, że nie  rewelacyjne, ale na lekko zabrudzonych i przepoconych ubraniach się sprawdzają, są bezpieczne dla maluszków a to ważne. Jeśli chodzi o wyciągi z orzechów, stosowane do czyszczenie codziennych zabrudzeń zamiast tradycyjnych detergentów to sprawdzają się na 100%. Są też dobre do kąpieli dla niemowląt i osób z alergią.

Orzechy piorące (Sapindus mukorossi) pochodzą z Indii i NepaluTam już od wieków stosowane były jako naturalny środek do prania jak również do zmiękczania oczyszczania wody.
   Łupinki zawierają klejącą substancję: saponinę. Saponina jest detergentem, który odtłuszcza, myje i oczyszcza. Gdy łupinki zetkną się z wodą, naturalne mydło wydziela się i tworzy delikatny roztwór mydlany. Same orzechy mają intensywny zapach - natomiast po rozpuszczeniu wodzie - pranie ekologiczne jest całkowicie bezzapachowe. 
   Orzechy piorące mają szerokie zastosowanie. Oprócz prania w pralce oraz prania ręcznego - do których to czynności są wykorzystywane w pierwszej kolejności, to ajurwedyjskie orzechy piorące można także wykorzystywać do czyszczenia podług, szafek i sprzętów; jako środek myjący do zmywarki; jako szampon do włosów; jako preparat do czyszczenia srebra; jako środek do mycia zwierząt; a także jako płyn do kąpieli.
   Stosowanie orzechów piorących ma same zalety. Nie dość że są tanie, nie powodują alegrii i są przyjazne dla środowiska to przede wszystkim pochodzą prosto z natury. Piorąc z wykorzystaniem indyjskich orzeszków materiał ubrań pozostaje delikatny, nie ulega zniszczeniu a kolory długo pozostają intensywne. Orzechy do prania nie pozostawiają żadnego zapachu ani osadu na tkaninach, dlatego też są doskonałym środkiem piorących dla alergików.

Zastosowanie


1. Pranie w pralce
Na jeden pełny wkład brudnych ubrań potrzebujemy około 6 skorupek orzechów piorących. Skorupki należy rozłupać na połówki i umieścić w bawełnianym woreczku lub skarpetce, dobrze całość zawiązując. 
Jeśli pierzemy w temperaturze nie większej niż 60 stopni C wówczas skorupki orzeszków możemy wykorzystywać wielokrotnie - nawet do 3-4 razy. 
Orzechy możemy stosować z różnymi tkaninami - włącznie z tymi najdelikatniejszymi jak bawełna i jedwab. Z uwagi na brak zapachu łupin możemy do przegródki w pralce przeznaczonej na płyn do płukania wlać kilka kropel wybranego olejku eterycznego. Do bardzo zabrudzonych ubrań możesz dodać 1 1/2 łyżki stołowej ekologicznego odplamiacza lub sody oczyszczonej. 


2. Do kąpieli
Do ką…pieli w wannie, możesz wlać od 25 do 50ml wycią…gu. Woda stanie się wówczas bardzo miękka dają…c całemu ciału uczucie ulgi i ogromnego relaksu. Saponiny zawarte w łupinach mają… właściwości anty-stresowe. Wywar z łupinek orzechów ma bardzo pozytywne oddziaływanie na bóle stawowe. W Ayurvedzie saponiny zawarte w łupinach orzechów mają… zastosowanie w dziesią…tkach mieszanek ziołowych chronią…cych i oczyszczają…cych organy wewnętrzne człowieka.

Skoncentrowany wycią…g z orzechów piorą…cych jest pielęgnują…cym mydłem do mycia całego ciała, które staje się bardzo gładkie, delikatne i pachną…ce. Jest on w 100% specyfikiem ekologicznym. Żeby osią…gną…ć zagęszczoną… konsystencję wycią…gu, możesz dodać odrobinę mą…ki, bą…dź żelatyny ekologicznej. Zmęczonym stopom dają… ogromną… ulgę i miękkość skóry. Mają… działanie odprężają…ce dla całego ciała, a ką…piel w wannie jest staje się przyjemnością….

3. Na bolące stawy
Okłady z wywaru z łupinek orzechów mają bardzo pozytywne oddziaływanie na bóle stawowe i kręgosłupowe. W Indiach od wieków  na bolące i opuchnięte stawy nóg i rąk przyrządza się okłady z gęstego wywaru.  Do naczynia dajemy od 3-5dkg orzeszków na 1/2litra wody. Gotujemy je na wolnym ogniu od 2-3 minut. Po wystygnięciu wywaru dokładnie wyciskamy dłońmi rozgotowane orzeszki, by  odzyskać z orzeszków  jak najwięcej substancji czynnych. Wywar przecedzamy przez gęste sitko. Wywar winien mieć temperaturę pokojową. Opatrunek moczymy w wywarze i kładziemy na miejsce ,któremu chcemy pomóc. Owijamy bandażami. By opatrunek za szybko nie wysychał, można  go obłożyć liściem kapusty. Tak przygotowany kompres może być na miejscu któremu chcemy pomóc  kilku godzin. Po pierwszym okładzie zobaczycie już pozytywne oddziaływanie wywaru z orzeszków. Gęsty wywar przechowujemy w lodówce do 7 dni od czasu sporządzenia. 

4. Wyciąg do czyszczenie zabrudzeń
Wyciąg z orzechów piorących doskonale zastępuje chemię gospodarczą. Wyciąg z orzechów to płyn do mycia naczyń, płyn do mycia płytek, płyn do podłóg, płyn do okien i wiele innych w jednym. Aby przygotować wywar trzeba mniej więcej w litrze wody zagotować ok. 12-15 skorupek. Otrzymany w ten sposób płyn przecedzić przez gazę i przelać do butelki ze spryskiwaczem. Taki płyn nadaje się do wszystkich prac gospodarczych w domu, ogrodzie i przy samochodzie.

Podsumowując orzechy piorące nie zastąpią nam porządnego odplamiacza, czy środka do usuwania przypaleń, ale przydadzą się gdy mamy małe dziecko, lub gdy będziemy chciały zadbać chodź trochę o nasze środowisko. Ja nadal stosuje orzechy chodź tylko do czyszczenia    i do prania lekko zabrudzonych ubrań moich dzieci.

Co zrobić, by maluch nie chciał smoczka

Witam serdecznie dzisiejszy temat to "smoczek". Jeśli  masz problem z oduczeniem dziecka  ssania smoczka oto kilka rad, które pomogą  zwalczyć ten nałóg.

Z mojego doświadczenia wiem, że jeśli od samego początku jesteśmy nastawione na karmienie piersią i możemy tak karmić to nie musimy obawiać się smoczka, gdyż dziecku nie będzie on potrzebny. Ja od samego początku nie miałam, ani nie dawałam smoczka dzieciom. Zresztą kiedy córka wzięła  smoczek  do buzi natychmiast go wypluła. Wiadomo, że smoczek dla dziecka jest uspokajaczem kiedy karmimy piersią to właśnie pierś pełni  też rolę uspokajacza. Jeśli jednak zdecydujemy się na smoczek to pamiętajmy, że nadmierna przyjaźń z nim może opóźniać rozwój mowy. Trzeba stopniowo ograniczać jego używanie, ważne by zmiana ta była dla dziecka jak najmniej stresująca.
Początkowo odbieraj smoczek tylko na chwilę (5-10 minut) Nie, rób tego gdy malec jest rozdrażniony, głodny czy senny, bo wtedy odniesiesz odwrotny skutek.
po tygodniu lub dwóch zacznij przedłużać okresy bez smoczka do 30 minut. A kiedy dziecko będzie cie prosić o niego, spróbuj je czymś zająć ( ulubioną zabawką, daj coś przegryźć np. paluch kukurydziany lub owoc). Nie zabraniaj jednak usypiania z nim, bo malec raczej nie pogodzi się z tym.
Gdy opłyną kolejne dwa tygodnie, wyjmuj smoczek z ust malucha po zaśnięciu. Jeśli maluch obudzi się w nocy i stanowczo zażąda smoczka - daj mu go. Przekonasz siż, że już nie długo malec prześpi noc bez smoczka a potem całkiem o nim zapomni.

piątek, 3 lutego 2012

Karmienie piersią


Karmić czy nie karmić piersią oto jest pytanie?
Tak naprawdę zależy to od nas i od tego czy mamy pokarm. Ja jestem za karmieniem piersią wykarmiłam tak dwójkę moich dzieci (do roku) i uważam, że jest to tańsza i prostsza metoda. Karmienie piersią jest naturalne, piękne i najzdrowsze dla dziecka.Oprócz tego, że naturalne karmienie piersią jest dobre, zaspokaja wszystkie potrzeby żywieniowe dziecka i ma wpływ na kształtowanie się jego odporności (to bardzo ważne!), zapewnia także bliskość fizyczną - uwagę Mamy, ciepło jej ciała, bezpieczeństwo.
Światowa Organizacja Zdrowia zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwszych pełnych 6 miesięcy życia dziecka. Potem powinno nastąpić rozszerzenie diety o lokalne produkty uzupełniające. Poza tym nie trzeba kupować drogiego mleka, które może uczulać, nie trzeba kupować specjalnych butelek, gdy gdzieś jedziemy czy idziemy nie trzeba pamietać o zabraniu mleka, zawsze jest ciepłe nie psuje się i jest pod ręką. Dzięki temu, że nie stosujemy butelek nie uczymy dziecka ssać smoczka i nie mamy problemu z oduczaniem. Minusem jest to, że dziecko częściej pije, zatem w nocy musimy wiecej razy wstawać ale kiedy śpi się z dzieckiem to problem znika. Poza tym jesteśmy troszkę jakby uwiązani i nie możemy zostawić malucha na dłużej niż to jest możliwe bo nikt za  nas go nie nakarmi, ale to juz jest nasza indywidualna decyzja czy od razu wracamy do pracy czy poświęcamy się  dziecku. Ewentualnie sa jeszcze laktatory i można ściągać mleko, ale  jak dla mnie za dużo z tym zachodu. Ale jesli mamy szansę zostać z dzieckiem i mamy pokarm nie odbierajmy dziecku tego co dała natura i co jest naturalne. Jak mówia lekarze dziecko karmione piersią jest mniej narażone na otyłość i alergie w późniejszym czasie, a przecież chcemy dla nich jak najlepiej :-)

Poród - o co tyle krzyku?

Kiedy byłam w 9 miesiącu ciąży ważyłam 56 kg przy wzroście 167cm. Wszyscy mówili, że będę miała ciężki poród bo jestem szczupła i mam wąska miednice. Tym czasem cały poród trwał u mnie 1,5 godziny  z tego godzinę trwała ostatnia faza porodu. Jak powiedziała pani położna " pierwszy skurcz wytrzymaj , potem przyj raz potem dwa i po wszystkim" i tak było raz dwa trzy i mąż mógł przeciąć pępowinę a ja cieszyć się ze zdrowej 3,5 kg. dziewczynki. Przy drugim było jeszcze szybciej bo cały poród trwał 1 godzinę a ostatnia faza zaledwie 30 minut. Oby dwa porody były bez znieczulenia, bez rozcinania i bez szycia, jak mówi mój mąż przyszłam i urodziłam. Tak więc dziewczyny nie przejmujcie się zbytnio, ważne jest nastawienie, ja cały czas powtarzałam sobie że od tysięcy lat kobiety rodzą i będą rodzić wiec ja też dam sobie rade, pozwólmy naturze działać ;-) A ten moment kiedy możesz przytulić to maleństwo jest bezcenne i wynagradza cały ból. Kiedy czujesz jego oddech i bicie małego serduszka, kiedy przytula sie do ciebie.Wtedy wiesz, że wszystko będzie dobrze, że masz dla kogo żyć i że jesteś dla tej kruszynki całym światem. Tego uczucia nie da sie opisać słowami to trzeba przeżyć i gwarantuje, że warto.



Grunt to pozytywne myślenie :-)


Kiedy dowiedziałam się o ciąży miałam 24 lata 167cm i ważyłam 50 kg. Jak dla mnie dobry wiek na to by zostać mamą nie za młoda nie za stara. No i zaczęły się obawy że będą mdłości, że przyjdzie zmęczenie, dodatkowe kilogramy, puchnące stopy, wymioty, rozstępy, zero alkoholu, zmiana diety i inne straszne rzeczy o których słyszymy od koleżanek, znajomych i czytamy gdzie tylko się da. Na szczęście jestem osobą, która szybko zapomina o złych i dołujących rzeczach i staram się odnajdywać pozytywy we wszystkim co się dookoła dzieje. I nie wiem czy to geny czy aktywny tryb życia czy może to pozytywne nastawienie sprawiło że cała ciąża poszła gładko i nic z tego czego sie bałam nie spełniło się.
- duze przybieranie na wadze i apetyt
Jeśli chodzi o smaki to owszem na kwaśne rzeczy w szczególności na żurek mojej mamy. W ciąży czytałam dożo o diecie czego nie wolno a co wolno jeść i powiem szczerze, że nie przywiązywałam zbyt dużej wagi do tego co piszą. Uważam że ciąża to okres gdzie trzeba słuchać przede wszystkim siebie i ciała, bo jeśli ma się smak na kebab, frytki czy lampkę wina to nie mozna sobie tego odmawiać oczywiście mówie tu umiarkowaniu. Kazdy człowiek ma czasem nieodpartą pokusę by zjeść coś czego nigdy nie jadł, co jest niezdrowe lub jadł w dzieciństwie i chodź dietetycy i lekarze co roku zmieniają nam diete i produkty które akurat w tej chwili są "bezpieczne" to moim zdaniem ważne jest by jeść z umiarem, zróżnicowanie i nie bać się. Tak więc jadłam dużo i nie zawsze zdrowo i przytyłam w ciąży tylko 8 kg więc miałam powody do zadowolenia gdyż praktycznie oprócz brzuszka i wiekszych piersi ;-) nigdzie sie moja figura nie zmieniła :-) 
- mdłości
Nie wiem co to sa mdłosci w ciąży, jedynie wyostrzył mi sie zmysł węchu. Szczególnie uciążliwe to było latem w tramwaju lub autobusie gdzie przy minimalnej lub zerowej klimatyzacji, czuć różnego rodzaju zapachy nie zawsze przyjemne :-)
- wymioty
Jesli chodzi o wymioty też nie było przy pierszej ciąży w drugiej pare razy wymiotowałam ale było to spowodowane tym że miałam chore zatoki i często to co powinno wylecieć przez nos wpadało do gardła i powodowało wymioty. Na szczęście szybko uporałam sie z tym.
- opuchnięte stopy
dzięki temu że nie przytyłam dużo, nie miałam problemu ze stopami chodź w ciąży zdarzało mi się chodzić na obcasach starałam sie jak najczęściej chodzić w wygodnych, niskich butach. Jesli już macie problem z puchnącymi stopami polecam zimne okłady, położyć się wygodnie i unieś nogi do góry i położyć je np. na krześle
- rozstępy
Nie wiem czy to genetyka czy szczęście ale rozstępy u mnie się nie pokazały, chodź nie dbałam zbytnio o skórę w czasie ciąży. starałam się zawsze po kąpieli nakładać zwykłą oliwę do dzieci albo parafinę w płynie, ale nie zawsze mi sie chciało. 
- używki
Nie palę ale czasem wypiję sobie lampkę wina czy piwo z sokiem i w ciąży też piłam sporadycznie gdy przyszła ochota. W drugiej ciązy miałam smak na ciemne piwo "karmi" i powiem szczerze że nie żałowałam go sobie ale bardziej po porodzie, gdyz podobno jest dobry na laktacje a ja dwójkę moich dzieci karmiłam do roku piersią 
Tak więc można powiedzieć, że nie wiem co to ciąża bo przeszłam ja bez większych problemów, starałam sie porostu robić to co robiłam, jeść normalnie i cieszyć się tym cudownym stanem. Więc rada dla wszystkich przyszłych mam -głowa do góry takie jest prawo natury :-)

środa, 1 lutego 2012

Moja rodzinka

Dzisiaj przedstawię pokrótce moja rodzinę. 
Mój mąż Przemek zawodowy spawacz,obecnie pracuje na kopalni, kiedyś pracował za granicą m.in. w Hiszpanii, Niemczech, Czechach. Uwielbia grać na PlayStation i oglądać kreskówki (Dragon Ball, Transformers, Kapitan Daymos i.t.d) Jeśli chodzi o muzykę to niestety w odróżnieniu ode mnie uwielbia Disco Polo i Techno, no cóż to muszę mu wybaczyć (nikt nie jest doskonały :-))


Teraz starsza córka Wiktoria lat 3, kochana złośnica. Chodzić sama zaczęła jak miała 11 miesięcy, mówić zaczęła gdy skończyła dwa latka (chodzi tu o łączenie kilku wyrazów).Na nocnik zaczęła siadać mając 18 miesięcy, wtedy też zrezygnowaliśmy z pieluch (w dzień o w nocy jeszcze jej zakładam) Stara się być samodzielna dlatego czasem nazywamy ją Zosia Samosia. Uwielbia muzykę i taniec, często śpiewa w samochodzie :-)



Kolejny członek naszej rodziny to Maksymilian lat 1, łobuz i pieścioch. Kiedy miał pół roku zaczął raczkować a gdy skończył 10 miesięcy już samodzielnie chodził. Jesli chodzi o mowę to jak narazie wystarczą mu słowa mama, baba i tata. Jest najbardziej ruchliwy z całej rodziny ale cóż się dziwić gdy za wzór ma swoją siostrę, która do spokojnych nie należy. Lubi muzykę i stawia pierwsze kroki w tańcu :-)


Na samym końcu jestem ja Marzena, spełniająca się mama i żona :-) Z zawodu kosmetyczka z zamiłowania artystka i tancerka. Uwielbiam taniec, muzykę dobre filmy i spędzanie czasu z rodziną. Uwielbiam dobrze zjeść i słodycze, chodź tego po mnie widać :-) Często eksperymentuję w kuchni, częścią przepisów podzielę się z wami w następnych postach :-)